Siedzimy sobie na rynku w Sandomierzu. Słońce świeci nam prosto w oczy, a delikatny ciepły wiatr rozwiewa włosy. Weekend już dawno przebrzmiał, więc sandomierska starówka jest wreszcie bardziej przyjazna introwertykom 😉 . W każdym razie słyszę swoje myśli i nie muszę przeciskać się przez tłum.
Dziś ukłon w stronę Marcina z Urzędowa (1500 – 1573), botanika, lekarza, duchownego. Uczony sporo czasu spędził w Sandomierzu, miał tu nawet swój ogród z roślinami leczniczymi. Po śmierci w 1573 r został pochowany w katedrze sandomierskiej.
Zasług na polu medycyny i botaniki ówczesnych czasów ciężko mu odmówić.
Cały świat to apteka
Największym dokonaniem Marcina z Urzędowa jest oczywiście „Herbarz Polski To iest O Przyrodzeniu Zioł y Drzew Rozmaitych, Y Inszych Rzeczy Do Lekarztw Należących, Księgi Dwoie”, (pełny tytuł: Herbarz Polski, To iest o Przyrodzeniu Zioł Y Drzew Rozmaitych, Y Inszych Rzeczy do Lekarztw Należących, Księgi Dwoje, Doctora Marcina Urzędowa, Kanonika niekiedy Sędomierskiego: y Iaśnie oświeconego Hrabie Pana, Pana Iana z Tarnowa, Kasztellana Krakowskiego, y Hetmana Wielkiego Koronnego, etc. Medyka).
Księga ta jest XVI – wiecznym spisem ówczesnych leczniczych ziół i innych składników leczniczych pochodzenia mineralnego i zwierzęcego. Ilość opisanych surowców jest ogromna, stąd wniosek, że cały świat jest apteką. Wystarczy z niej umiejętnie korzystać.
Jest tu klasyka, czyli znane nam zioła używane z powodzeniem do dzisiaj. Ale w tym dziele jest też miejsce na to, byśmy się trochę zszokowali.
Autor cytuje autorytety ówczesnej medycyny: Dioskorydesa, Galena, Pliniusza, Paulusa (Aegineta), Serapiona… I czasem aż dreszcz przechodzi, cóż tam ciekawego znajdziemy.
Szokujące leki z XVI – wiecznej apteki
Na jednym z prowadzonych u nas przedmiotów na studiach, czyli na historii farmacji, wymieniona przeze mnie książka oczywiście była omawiana. Ale niewiele z tego pamiętam, bo nikt z nas nie zagłębiał się w to, co Marcin z Urzędowa tak pieczołowicie opisał.
Specjalnie dla Was wczytałam się, och, jak ja się wczytałam… Teraz nie wiem, w jaki sposób może się to odbić na moim zdrowiu psychicznym. Na fizycznym zdrowiu nie za bardzo, bo z zamieszczonych w „Herbarzu…” przepisów nie sprawdzałam, a i Wam radzę także nie sprawdzać.
No to jedziemy z tym koksem, to znaczy z ówczesnymi surowcami leczniczymi, przecież nie będę w obecnej sytuacji drażnić ludzi węglem. Niżej wymienione surowce NIE SĄ już przeznaczone do użycia, są jedynie ciekawostką i wynikiem moich poszukiwań, wywołanych niezdrową fascynacją dawną medycyną i farmacją. Zamieszczone cytaty posiadają pisownię oryginalną i tak ma być (choć mój Word właśnie oszalał i już sam nie wie, co ma podkreślać) :
Ø na „cuchnienie spod pazuch i innych miejsc”– alumen, czyli ałun
Ø do depilacji – arszenik zmieszany z żywicą, bowiem „wgryza się tak mocno, że żelazo przeiada: dlatego gdzie chcą włosy, albo paznokcie, albo insze grubości spędzić, przykładają” (czytaj też: https://www.historiewpigulce.pl/index.php/2020/06/21/arszenik-koronki-i-ciezki-kaliber/ )
Ø „plugawości z oczu wyczyściać” – Cadmia (nie mylić z kadmem 😉 ponieważ jak sam Marcin z Urzędowa pisze: „Cadmia iest kamień w którym naiduią miedź, albo z miedzią w górach gdzie miedź kopaią” albo pozostałości po wytapianiu miedzi)
Ø na „ogień piekielny” – lapis ( „ogień piekielny” może mieć różnorakie znaczenie, na pewno chodzi o jakąś chorobę skóry: ospa wietrzna? Półpasiec? Gangrena? Choroba weneryczna? Mądre naukowe głowy podają różne interpretacje.)
Ø na „lica wygładzenie” – Bleywas, czyli biel ołowiana, choć to „jest rzecz iadowita” i „barzo zaszkadza”
Ø do okładania „żywota opuchłego” – popiół! Choć „nie każdy popiół ma iednaką moc” to różne rodzaje popiołu, samego lub zawieszonego w wodzie, winie, oliwie itp., używano w przypadku ran, obrzęków, wrzodów układu pokarmowego, biegunki oraz na „smrodliwe, plugawe fistuły”(czyli przetoki, głębokie owrzodzenia)
Ø na „wszystki nagrawania we śnie” i „przeciw Dyabelskiemu nagrawaniu silną pomoc czyni” – koral
Ø „lekarstwa ku oczom y chędożeniu brwi” – sadza z kadzidła; przy czym słowo „chędożyć” znaczy tu staropolskie „porządkować, wyczyścić, ozdabiać” i doprawdy nie wiem, co innego moglibyście sobie pomyśleć
Ø na opuchnięte części ciała – zagrzebać w nagrzanym słońcem piasku brzeżnym; o, podoba mi się taka porada mocno wakacyjna
Ø na ból głowy… – mumia… tak, mumia… (uzyskana albo po maści mumifikującej aloesowej, albo po maści z dodatkiem smoły)
Ø na blizny i rany – ołów
Ø na ukąszenia „iadowite” oraz na niepłodność, a także obfite krwawienia miesięczne – zsiadłe mleko zajęcze
Ø na czerniejące, albo ruszające się zęby – palony róg jelenia
Ø „niedostatki z oczu” i „fluksy z głowy” usuwa… żółć (najlepiej żółć kuropatwy, kozy, leśnej kozy i białej kokoszy, gdyby oczywiście komuś z Was przyszło do głowy to szaleństwo, żeby szukać)
Ø ból gardła i angina, a także „uszy smrodliwe” – żółć bycza (i żadna inna)
Ø na ból gardła i dolegliwości krtaniowe (gdybyście oczywiście mieli problem ze zdobyciem byczej żółci) – gardło albo krtań wilcza (że niby łatwiejsza do zdobycia?…)
Ø na świerzbienie dziąseł – masło z miodem
Ø na oparzenia, ukąszenia pszczół, otarcia – spopielone stare skóry do łatania butów
Ø na „macicę upadłą, a ciężkość wielką czyniącą”, a także na wypędzenie „niedźwiadków” z domu (przy czym „niedźwiadek” oznacza prawdopodobnie albo turkucia podjadka albo skorpiona) – kadzenie dymem powstałym w trakcie spalania skór do łatania butów
Ø na ukąszenie węża – należało wypić surowe raki roztarte z oślim mlekiem
Ø na rany, pobudzenie miesiączki oraz parchy i niektóre bolączki – tzw. czerwcowe robaczki (Cantarides; o kantarydach i amorach pisałam już tutaj: https://www.historiewpigulce.pl/index.php/2021/02/14/kantarydy-i-amory/ )
Ø na sińce pod oczami – ser młody przykładany na bolące oczy (młody ser można zmieszać z miodem)
Ø na piekące rany/owrzodzenia na „meżczyńskich albo niewieścich taiemnych mieyscach” – starty kozi ser, najlepiej kwaśny i zmieszany z miodem (tzw. oximel)
Ø na problemy ginekologiczne (bp. usunięcie łożyska po porodzie), paraliż, przeciw spożytej truciźnie – castoreum, czyli strój bobrowy (gruczoły przy narządach płciowych bobrów)
Ø „przeciw niepowolnemu nasienia meżcińskiego cieczeniu (gonorream zową) tedy Bobrowe stroie stłuc z sokiem Agni casti, a octu przydać y obłożyć moszenki” (Agni casti to roślina lecznicza o nazwie niepokalanek)
Ø do mycia zębów – niepłukana wełna maczana w miodzie
Ø na ból zębów – glisty ziemne podgrzewane w oliwie…
Czy chcecie jeszcze (bo to absolutnie jeszcze nie koniec surowców z „Herbarza…”), czy Wasze słabe nerwy (i żołądki) już odmówiły współpracy i postawiły ultimatum, że albo one, albo chora ciekawość?
Nadmieniam jeszcze, że ogromną pomoc stanowił dla mnie Słownik pojęciowy języka staropolskiego https://spjs.ijp.pan.pl oraz M. Arcta Słownik Staropolski.